Tatar wołowy. Klasyk wśród dań imprezowych, bez niego żaden zimny bufet nie istnieje.
Jako wnuczka rzeźnika i masarza apeluję by nie mielić mięsa przez maszynkę, a dobrze naostrzyć nóż i siekać, siekać i siekać, aż mięso będzie rozpływać się pod ostrzem. Takie zboczenie z dzieciństwa :)
Jak wyżej, polędwice siekamy, siekamy, siekamy i siekamy aż będzie miało idealną konsystencję układającą się pod wasze dyktando. Tak posiekane wsadzamy w foremkę do wycinania okrągłych ciastek i formujemy pożądany kształt. W mięsie robimy delikatne wgłębienie. Oddzielamy żółtko od białka, najlepiej na dłoni, by całe białko idealnie odciekło. Układamy na mięsie.
Siekamy grzybki, cebulkę oraz kiszonego ogórka. Układamy wokół mięsa, dodajemy kleks musztardy, skrapiamy oliwą. Posypujemy świeżo zmielonym pieprzem (od serca) i odrobiną soli.
Oczywiście każdy na własnym talerzu zaczyna mieszanie :) w to też warto włożyć trochę serca i chwilę pomieszać.
Znałam takiego osobnika co nakładał tatara na początku imprezy na talerzyk, a zjadał dopiero na koniec wieczoru, cały czas mieszając w międzyczasie :))) jego tatar był idealny!
Smacznego
Na jedną porcję
- 100 -150 gram polędwicy wołowej
- pół małej cebuli
- 1 ogórek kiszony
- 2-3 grzybki marynowane (zależy od wielkości)
- 1 żółtko
- oliwa do skropienia
- sól i pieprz do smaku
- dla chętnych kapary :)